W dniu
13 stycznia 2006 odbył się wernisaż wystawy fotografii Elżbiety Dzikowskiej
- "Odniesienia". Poniżej prezentujemy materiał z tego wydarzenia,
tutaj natomiast
można zobaczyć wybrane prace artystki.
Najważniejsze: zobaczyć - mówi Elżbieta. Na maleńkiej, kilkucentymetrowej
powierzchni zobaczyć zawirowania sęka, rytm słojów, ślad piły czy
siekiery, dziwny naciek żywicy, jakieś wybrzuszenie, narośl, lśnienie
wnętrza świeżego przekroju drzewa. I sfotografować w taki sposób,
że pospolity, niedostrzegany, lekceważony fragment natury ogromniejąc
ukazuje swoją niezwykłą urodę porównywalną z ekspresją obrazu malowanego.
Elżbieta ma rację - najpierw trzeba zobaczyć - wymaga to jednak wielkiej
wrażliwości oka i czujnej gotowości zobaczenia, w jej przypadku zobaczenia
z bliska. Z bliska, czyli penetrowania świata zjawisk niewielkich,
występujących powszechnie fragmentów powierzchni: kamieni, kory drzew,
lustra wody, piasku. W tym świecie każdy wybrany obszar zadaje się
ofiarowywać niewyczerpane bogactwo obrazów. Trzeba je tylko z niego
wydobyć i ujawnić. Tylko...rzeźbiarze mawiają, że w bloku marmuru
zawarte są wszelkie postacie lub formy, wystarczy je tylko odkuć.
Tylko w przypadku fotografii nie aranżowanej to zamknięcie zobaczonego
motywu w takim kadrze, aby naturalne formy skomponowały się w nową
jakość, stały się autonomiczną całością, znalazły się jak gdyby na
innym poziomie wizualnej organizacji.
To
przeistoczenie dokonuje się również dzięki zmianie skali - trudno
dostrzegalne gołym okiem gry faktur, kształtów i barw, przeniesione
na większy format ukazują swoją różnorodność, swoje napięcia, harmonie
i kontrasty. Oczywiście decydujące znaczenie ma tutaj światło, ono
stanowi
o kolorze, o plastyce form, o gradacji blasków i cieni, o wyrazistości
lub zanikaniu konturów, o oddaleniach i zbliżeniach. Wszystko to
trzeba zobaczyć razem i błyskawicznie uruchomić migawkę - oświetlenie
i kąt patrzenia już się bowiem nie powtórzą. Powstający obraz odrealniając
rzeczywistość jest równocześnie jej dosłownym przedstawieniem, swoistym
portretem tej jednej, jedynej chwili.
Elżbieta
fotografuje więc o każdej porze dnia i roku świadoma owej ulotności
i niepowtarzalności, decydując o wyborze motywu nieomal instynktownie.
Pewność jej oka i ręki wynika jednak z długich lat praktyki fotografowania
i, co szczególnie ważne, codziennego obcowania ze sztuką. Historyczka
i krytyk sztuki, koneserka i kolekcjonerka współczesnego malarstwa
do znajdowania modeli w naturze doszła, jak sama przyznaje, właśnie
przez sztukę.
A fotografując z bliska odkryła zdumiewające powinowactwa kompozycji
tworzonych przez naturę i przez artystów.
Stąd
tytuł wystawy Odniesienia znaczący zarówno odniesienia do malarstwa
jak i do natury. Bo przecież autorkę inspirowało to, co widziała
w tartakach, na submisjach, w składach drewna, ale także na deskach
i belkach drewnianych podbeskidzkich kościołów, na ławach i sprzętach.
Najważniejsze jest zobaczenie. Dodałabym, że zależy kto i jak patrzy.
Autorem opisu wernisażu jest Wiesława Wierzchowska.
|